Ludwiq Ludwiq
1033
BLOG

Okiem porucznika

Ludwiq Ludwiq Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

W czasie podejścia do lądowania Tu-154M załoga Jaka stała na płycie lotniska Siewiernyj w odległości około 50 metrów od wieży i nasłuchiwała. Porucznik Wosztyl przed Prokuraturą Wojskową tak to przedstawia:

W pewnym momencie słyszeliśmy, że kontroler z wieży wektoruje ich i dostają zgodę na podejście do lądowania. Wtedy opuściliśmy samolot i zaczęliśmy nasłuchiwać nadlatujący samolot. W tych warunkach musieliśmy jedynie go nasłuchiwać, gdyż widoczność była bardzo ograniczona i nie można byłoby go zauważyć. Było to około godz. 8.35 polskiego czasu. Stojąc przy swoim samolocie usłyszeliśmy dźwięk silników TU-154 M podchodzącego do lądowania. Rozpoznałem to po charakterystycznym dźwięku pracy silników tego rodzaju samolotu. Nadmieniam, że go nie widziałem, a jedynie słyszałem. Był dźwięk podejścia do lądowania na ustalonym zakresie pracy silników. W pewnym momencie usłyszałem, że silniki zaczynają wchodzić na zakres startowy, tak jakby pilot chciał zwiększyć obroty silnika, a tym samym wyrównać lot lub przejść na wznoszenie. W tej chwili zastanawiam się co mogło ich skłonić do takiego działania. Po dodaniu obrotów po upływie kilku sekund usłyszałem głośne trzaski, huki i detonacje. Do tego doszedł milknący dźwięk pracującego silnika, a następnie nastała cisza. Dla mnie były to przerażające dźwięki, których mam nadzieję nigdy więcej w życiu nie usłyszę. Te dźwięki dobiegały z kierunku podejścia do lądowania. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że to zdarzenie ja jedynie słyszałem, gdyż mgła uniemożliwiła jego obserwację.
http://rebelya.pl/post/2798/zeznania-por-wosztyla-mowi-do-nich-zeby-nie-sch

Prawdopodobnie kilka, może kilkanaście sekund po upadku Tupolewa z wieży wyszedł jakiś Rosjanin. Człowiek ten po przejściu około 50 metrów został zapytany przez kogoś z załogi Jaka o polski samolot. Odpowiedział, że Tu-154M odleciał. Ta krótka rozmowa musiała mieć miejsce kilkadziesiąt sekund po katastrofie (≈ 40 - 50 sekund).

Po nastaniu ciszy pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, że samolot się rozbił. Nie pamiętam dokładnie, jakich słów użyłem, ale głośno do kolegów powiedziałem, że chyba się rozbili. W tym samym momencie z wieży wyszedł jakiś mężczyzna, którego po rosyjsku zapytaliśmy co się stało. Wymieniony stwierdził, że samolot odleciał. Od razu wydało nam się to niemożliwe, gdyż nie było słychać pracy silników odlatującego samolotu.

Okiem porucznika1- miejsce rozmowy załogi Jaka z Rosjaninem, 2- kierunek, w którym ruszyły samochody ochrony rosyjskiej i auta dyplomatów

W tym samym czasie samochody służb rosyjskich ruszyły w kierunku pasa startowego. Działo się to ok. dziesiątej czterdzieści dwie czasu miejscowego. Porucznik Wosztyl zadzwonił do dowódcy jednostki i do por. Piotra Lauksa - wojskowego kontrolera lotów na "Okęciu" w Warszawie.

Jednocześnie z lotniska ruszyły znajdujące się tam pojazdy: wozy strażackie, karetki pogotowia i szereg innych samochodów. Pojazdy te udały się pasem lotniska w kierunku, z którego słyszeliśmy dobiegające wcześniej dźwięki. Dla nas zachowanie służb lotniskowych wskazywało, że samolot się rozbił. Bezpośrednio po tym zadzwoniłem z telefonu komórkowego do dowódcy jednostki i do dyżurnego kierownika lotów w Warszawie, których powiadomiłem o moich przypuszczeniach.

http://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/8c/ac/54bfa97671c50_z.pdf?1421907021

- Tak, słucham – słuchawkę podniósł wojskowy kontroler lotów porucznik Piotr Lauks. Była 8.42. Trzy kwadranse wcześniej służbę przekazał mu kapitan Tomasz Wiak, który mimo że był już po służbie, siedział jeszcze na Okęciu.

- Tu sto pięćdziesiąt cztery chyba się rozbił – powiedział głos w słuchawce. Nie zdążył dodać nic więcej, bo połączenie się zerwało. To był porucznik Artur Wosztyl, dowódca Jaka-40, który godzinę wcześniej przyziemił na Siewiernym"

http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/biae-plamy-smolenskie.html


Limuzyna ambasadora zatrzymała się pod szlabanem około 8:43 CEST. Marcin Wierzchowski wysiada w tym miejscu i biegnie przez lasek za 3 osobami w białych fartuchach. Po przebiegnięciu ok. 180 m 31-letni pracownik Kancelarii Prezydenta zostaje sfilmowany przez Safonienkę. Zakładając, że biegł ze średnią prędkością 2 m/s zajęło mu to ≈ 90 sekund. Zatem poniższy kadr był nakręcony około 10:44:30 MSD.

Okiem porucznika
 


Samochody, które ruszyły w kierunku pasa zawróciły i po około 4 minutach wyjechały przez bramę główną z lotniska.

W międzyczasie wszystkie samochody wróciły w naszym kierunku, opuściły przez bramę wjazdową teren lotniska i udały się ponownie w kierunku, z którego wcześniej dobiegały dźwięki.

Przez bramę wjazdową wyjechał także wóz strażacki z PCz-3 pełniący dyżur na lotnisku. Ale o nim mowa będzie jeszcze później. Za Uralem-43206 podążała limuzyna ambasadora Bahra. Widział to Jan Mróz i wiozący dziennikarza TVN-u konsul Michał Greczyło. Miało to miejsce ok. 8:46 CEST, czyli 5 minut po katastrofie. W 2010 roku Michał Greczyło pełnił funkcję kierownika Wydziału Konsularnego. Jego bezpośrednim przełożonym był ambasador Jerzy Bahr, a podczas jego nieobecności zastępca ambasadora Piotr Marciniak.

Myśmy tuż po wylądowaniu naszego samolotu udali się do autokaru i przejechali ten kilkunastokilometrowy dystans w stronę Lasu Katyńskiego. Z tym że ja z pewnych względów formalnych zostałem jako jedyny zawrócony w towarzystwie naszego konsula na lotnisko. I w momencie kiedy podjeżdżaliśmy do bramy lotniska minęła nas limuzyna ambasadora Bahra w towarzystwie straży pożarnej, jak się później okazało jadących na miejsce katastrofy. To było,ja na samym lotnisku pod bramą znalazłem się około czterech, pięciu minut bezpośrednio po katastrofie rządowego Tupolewa.

www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/dziennikarze-z-jaka-40-zostana-przesluchani,140374.html

strona 85

https://warszawapraga.po.gov.pl/tl_files/aktualnosci_powp/Vds31.11/cz2.pdf


Około 8:51:13 CEST z miejsca zdarzenia słychać już było nadjeżdżający wóz strażacki z PCz-3 (Ural-43206). Od 1:55 na filmie Sławomira Wiśniewskiego.

https://www.youtube.com/watch?v=iQ_5PrVDl9g

Na materiale montażysty (ok. 8:53:40 CEST) widzimy idącego w kierunku wraku elegancko ubranego delegata, który jeszcze kwadrans wcześniej oczekiwał na przylot samolotu w pobliżu pomnika Miga-23.

Okiem porucznika
 

Polski attaché wojskowy w Moskwie, generał Grzegorz Wiśniewski na miejsce katastrofy dostał się (podobnie jak uwidoczniony powyżej dyplomata i Jerzy Bahr) od strony ulicy Kutuzowa. Stał 20 metrów od prawego statecznika poziomego gdy zadzwonił do niego porucznik Kowaleczko.

Wtedy do attaché wojskowego w Moskwie zadzwonił por. Rafał Kowaleczko i uzyskał od niego informacje, iż samolot się rozbił i jego zdaniem nikt nie przeżył. Ponadto poinformował on, iż stoi około 20 metrów od statecznika rozbitego TU – 154M, z którego rozpoznawalna jest jedynie szachownica. W jego ocenie samolot uderzył ziemię w odległości około 1,5 km od progu pasa.

W międzyczasie opadła całkowicie mgła i poprawiła się widoczność na lotnisku. Po około 2 godzinach od katastrofy postanowiliśmy pójść we trzech zobaczyć szczątki samolotu i dowiedzieć się, czy ktoś przeżył. Przez te dwie godziny biłem się z myślami, czy na pewno chcę to zobaczyć. Po dojściu do końca pasa zauważyłem, że jest tam betonowe ogrodzenie, które uniemożliwiało dostęp do szczątek samolotu. Z tego powodu prawdopodobnie udające się na akcję ratowniczą samochody musiały wrócić do bramy wyjazdowej z lotniska i udać się na miejsce katastrofy zewnętrznej. W ogrodzeniu były wyłamane dwie płyty betonowe przez które udaliśmy się w miejsce katastrofy.

http://rebelya.pl/post/2798/zeznania-por-wosztyla-mowi-do-nich-zeby-nie-sch

http://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/8c/ac/54bfa97671c50_z.pdf?1421907021
 


Wywiad por. Artura Wosztyla dla GW:

Jak się pan dowiedział, że Tu-154 nie wylądował?

- To było słychać. Siedziałem w jaku jakieś 700-800 m od miejsca katastrofy. Samolot podchodził do lądowania na ustalonym zakresie pracy silnika. I nagle usłyszałem, że dodał obrotów, potem dźwięk jednego milknącego silnika, potem jakieś trzaski, huki. Pomyślałem: "no, chyba chłopaki się rozbili".

Akurat wtedy z wieży wyszedł jakiś człowiek. Zapytaliśmy, gdzie jest tupolew. - Odleciał - odpowiedział. Byliśmy w szoku. Jak to?! Nie słyszeliśmy silników odlatującego tupolewa!

Nie wiedział, że samolot prezydencki się rozbił?

- Nie wiem. Dosłownie kilka sekund potem zawyły syreny alarmowe.

http://wyborcza.pl/1,76842,7913721,Tupolew_wcale_nie_ladowal.html?disableRedirects=true


Fragment zeznania śp. chorążego Remigiusza Musia przed Prokuraturą Wojskową:

Wyszliśmy z samolotu wypatrywać tupolewa. Pogoda, widoczność pogorszyła się ponownie. Wróciłem do samolotu i nadałem przez radiostację „Arek teraz widać już 200”, odpowiedział „Dzięki”. Wróciłem po tym przed samolot. Po kilku minutach usłyszeliśmy charakterystyczne gwiżdżące brzmienie silników tupolewa, typowe dla zmniejszanych obrotów przy zniżaniu. Nagle obroty wzrosły do maksymalnych, po dwóch sekundach uderzenie i trzy wybuchy i krótko trwający dźwięk zatrzymującego się jednego silnika a potem już cisza. Sytuacja nasza wyglądała tak, że nie wiedzieliśmy, czy możemy oddalać się od samolotu.Obserwowaliśmy tylko przejeżdżające obok nas pojazdy ratownicze.Po około 5 minutach nawiązałem łączność z wieżą zapytując „co z naszą tutką”, odpowiedział mi „żebym wysiadł z samolotu, bo oni stacjonują 50 metrów od samolotu którym przylecieliśmy.” Spotkaliśmy się z nim, drżącym głosem odpowiedział nam, że tupolew spadł. Po około godzinie, kiedy nikt się nami nie interesował postanowiliśmy pójść na miejsce zdarzenia. Okazało się, że miejsce to nie jest oddalone 1500 metrów jak wcześniej nas informowano lecz 400-500 metrów od progu pasa i 50 metrów w lewo zgodnie z kierunkiem lądowania.

http://rebelya.pl/post/2789/rebelya-ujawnia-pena-wersja-zeznan-remigiusza-m

http://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/99/78/54bfa96494c4a_z.pdf?1421907021


Relacja  Anety Żulińskiej-Pondo, stewardessy Jaka-40:

Domyśliła się Pani, że doszło do katastrofy?
– Kiedy usłyszałam ryk silników, wiedziałam, że tupolew próbuje się poderwać i
chce odejść. Niestety, po jakimś czasie usłyszałam głuchy trzask łamanej czy
gniecionej blachy, potem nastała cisza. Od razu wiedziałam, że się rozbili,
zaczęłam krzyczeć. Moi koledzy z załogi niedowierzali, czułam bezradność, miałam
nadzieję, że dziewczyny przeprowadzają ewakuację, że ratują pasażerów, chciałam
im pomóc. Ale nie wiedziałam, od czego zacząć, wołałam do ludzi czekających na
nasz samolot, żeby im pomogli.

Jaka była wtedy pogoda?
– Kiedy już wracaliśmy do Polski, pogoda była piękna. Zresztą piękne słońce było
już godzinę po katastrofie.

Była Pani na miejscu katastrofy?
– Nie, ale pamiętam, że od razu znalazło się przy nas rosyjskie wojsko. To było
wtedy, gdy w stronę miejsca tragedii ruszyły samochody. Stałam wtedy przy
schodkach jaka, obok przejechała limuzyna, ktoś, jakiś mężczyzna, wyjrzał przez
okno i krzyknął w naszą stronę, że tupolew odleciał. Wtedy zaczęłam krzyczeć, że
to nieprawda, "dlaczego pan kłamie!".

Tym mężczyzną był Polak czy Rosjanin?
– Nie wiem, ale powiedział to po polsku. Tak samo nie wiem, co to była za
limuzyna – wyglądała na taką, którą jeżdżą rządowe delegacje. Potem siedzieliśmy
w samolocie, przed którym stał żołnierz. Nie mogliśmy wyjść z samolotu aż do
godziny 17.00.

To był rosyjski żołnierz?
– Tak, wyglądało to tak, jakby trzymał przy nas straż.

http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/otoczylo-nas-rosyjskie-wojsko/
 


O 10:41:01,8 ktoś z wieży stwierdza, że załoga Tu-154M przyjęła komendę "Odejście na drugi krąg". Być może to właśnie ten Rosjanin w tym momencie wyszedł z wieży by za kilkadziesiąt sekund po przejściu ok. 50 m poinformować załogę Jaka, że samolot odleciał.

Okiem porucznika

O 10:41:22,6 kontroler z wieży zaczyna wzywać straż pożarną. Zatem w tym momencie już zorientowano się, że samolot upadł.

Okiem porucznika

O 10:42:24,4 zlokalizowano miejsce upadku Tupolewa.

Okiem porucznika

Okiem porucznika

http://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/49/6c/54bfa9b23de79_z.pdf?1421907021

(od strony 312)


Wóz sztabowy MCzS-u

Okiem porucznikahttp://photo.qip.ru/users/igorzhukov.fotoplenka/140230207/178961019/#mainImageLink

Okiem porucznikahttp://photo.qip.ru/users/igorzhukov.fotoplenka/140230207/178961020/#mainImageLink

33-letni S.Muramszczikow w czasie katastrofy prawdopodobnie przebywał w wozie sztabowym GAZ-2705 albo w bliskiej odległości od tego samochodu. Razem z dowódcą PCz-3 byli kierowca Nikonow i ratownik Krukow.

Strażacy ci znajdowali się zapewne w okolicy namiotu służb ochrony rosyjskiej. Wskazują na to relacje Muramszczikowa, który twierdzi, że jechali przez pas startowy z oficerem FSO i przed laskiem porzucili pojazd.

Po 40 minutach usłyszeliśmy nadlatujący samolot prezydencki. Na lotnisku wcześniej stacjonowały myśliwce. Gdy startowały i pokonywały barierę dźwięku, słychać było trzask. 10 kwietnia rano też usłyszeliśmy bardzo podobny dźwięk i początkowo nie przywiązywaliśmy do tego żadnego znaczenia. Ogłuszającego wybuchu nie było. Był głuchy trzask - to wszystko. Spod wieży kontrolnej ruszył samochód terenowy; chłopcy powiedzieli, że spadł samolot. Gdzie dokładnie, nie było jasne. Pokazali nam tylko ręką kierunek.

Nasz pododdział - dwa wozy strażackie i samochód gaśniczy z lotniska - ruszył na miejsce katastrofy od strony drogi. My z oficerem Federalnej Służby Ochrony (FSO) pojechaliśmy po pasie startowym. Potem porzuciliśmy pojazd; dalej przedzieraliśmy się przez krzaki i las. Widzieliśmy już dym unoszący się nad wierzchołkami drzew.

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wstrzasajaca-relacja-rosyjskiego-strazaka-z-miejsca-katastrofy-tu-154/vj0m5

Natomiast jeden z badaczy Zespołu Parlamentarnego w "Analizie relacji 200 świadków" podaje, że dowódca PCz-3 w czasie katastrofy znajdował się w wozie sztabowym GAZ-2705  w okolicach bocznej bramy lotniska, prawdopodobnie na okrągłym placu przylegającym bezpośrednio do muru ogrodzenia.

http://orka.sejm.gov.pl/ZespolSmolenskMedia.nsf/files/ZSMK-9STJU7/%24File/Analiza%20relacji%20200%20%C5%9Bwiadk%C3%B3w%20ZPa.pdf

(strona 83-84)


Autocysterna Ural-43206 z PCz-3 prawdopodobnie oczekiwała w okolicy stojanki, gdzieś w tym miejscu tak jak ten wóz strażacki na filmie poniżej.(od 1:12)

https://www.youtube.com/watch?v=uWGKyrZytxU

Autocysternę tą około 10:06 CEST sfilmował Radosław Sęp na końcu błotnistej drogi. Możemy obejrzeć ją na filmie "Na własne oczy". (od 20:50) 

https://www.youtube.com/watch?v=V0r2CztEK20

Analityk ZP ustalił, że Ural-43206 z Oddziału Pożarniczego nr 3, który po dziesiątej czasu polskiego letniego stał na końcu błotnistej dróżki  miał numer rejestracyjny р139вx67.

http://orka.sejm.gov.pl/ZespolSmolenskMedia.nsf/files/ZSMK-9STJU7/$File/Analiza%20relacji%20200%20%C5%9Bwiadk%C3%B3w%20ZPa.pdf

(strona 85)

Poniżej zdjęcia autocysterny o numerze rejestracyjnym P139BX67 zrobione 1 września 2007 roku podczas pokazu samochodów pożarniczych w Smoleńsku.

Okiem porucznikahttp://photo.qip.ru/users/solock.fotoplenka/140340220/146345824/#mainImageLink

Okiem porucznikahttp://photo.qip.ru/users/solock.fotoplenka/140340220/146345826/#mainImageLink

Okiem porucznikahttp://photo.qip.ru/users/solock.fotoplenka/140340220/146345828/#mainImageLink

Taki sam samochód pożarniczy z PCz-3 (Ural-43206) uczestniczył w ćwiczeniach strażaków ze Smoleńska. Tyle tylko, że miał numer rejestracyjny H404KX67.

Okiem porucznika i jego załogiNa zdjęciu Ural-43206 mający numer rejestracyjny H404KX67 z jednostki strażackiej nr 3 w Smoleńsku podczas ćwiczeń strażackich. (2012-05-22)

http://67.mchs.gov.ru/upload/site25/iblock/5bf/5bf5004ce6071d0b7628489907344d0b.jpg

Okiem porucznika i jego załogiTen sam Ural. Ćwiczenia z 2014-03-21.

http://67.mchs.gov.ru/upload/site25/iblock/697/697edc8c22a72c43d9e7d0c24db0080a.jpg


I na koniec. Fragment przesłuchania Sławomira Wiśniewskiego i co zrozumiał poseł Prawa i Sprawiedliwości. (od 26:50)

Antoni Macierewicz: Proszę bardzo, Panie Pośle.

Poseł: Bardzo dziękuję, Panie Przewodniczący. Szanowni Państwo. Zaintrygowała mnie kwestia czasu na nagraniach. Nie wiem czy to była kwestia pomyłki pana montażysty czy ja źle zrozumiałem. Ponieważ przy pierwszym filmie kiedy mówimy o godzinie 8:50, znaczy pan przewodniczący zwracał uwagę. Myślę, że to niezwykle ważne. Mówimy że jest to 8:50 czasu moskiewskiego.

Antoni Macierewicz: Nie, nie.

Sławomir Wiśniewski: Warszawskiego.

Antoni Macierewicz: Warszawskiego. Warszawskiego. To nieporozumienie, panie pośle.

Poseł: Rozumiem. Czyli to już była godzina w Rosji...

Antoni Macierewicz: 10:50.

Poseł: 10:50.

Antoni Macierewicz: Tak.

Poseł: Czyli to już było 2 godziny po katastrofie. Rozumiem.

https://www.youtube.com/watch?v=BP3lInh8yrg

Ludwiq
O mnie Ludwiq

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka